Craig Venter naukowy showman, wizjoner i straszny du…ek (według zgodnych opinii kolegów badaczy), zasłynął po raz pierwszy rzucając wyzwanie wspieranemu przez rząd amerykański Projektowi Poznania Genomu Ludzkiego. Historię tą znajdziecie również na blogu DNAiJA, we wcześniejszym wpisie pod tytułem: Jak zdobywano ludzki Genom. Dalsze losy Craiga Ventera po zakończeniu wyścigu o genom, są jednak równie interesujące i jeszcze bardziej kontrowersyjne.
Już w rok po oficjalnej fecie i ogłoszeniu odczytanej sekwencji DNA ludzkiego, Venter po karczemnej awanturze z głównym inwestorem został z hukiem wyrzucony z Celery (firmy którą zarządzał podczas prac nad poznaniem genomu). Potwierdził tym samym już i tak ugruntowaną opinię na temat swojego profilu emocjonalnego.
Kolejnym przedsięwzięciem dzięki, któremu Venter dosłownie wypłynął na okładki gazet, była Globalna Oceaniczna Ekspedycja Badawcza. W projekcie tym Venter znów zastosował niestandardowe podejście badawcze. Zgodnie z tradycją uświęconą hektolitrami zużytej pożywki, badania mikroorganizmów należy prowadzić wyłącznie na jednolitych koloniach wyizolowanych ze ściśle określonych bakterii, alg, pierwotniaków itd. Zapewnia to ład, porządek, systematyczność i mnóstwo żmudnej pracy laborantów oraz zmywarek czyszczących szkło laboratoryjne.
Ograniczenie tej metody polega jednak na konieczności hodowli mikroorganizmów wyłącznie w warunkach laboratoryjnych. Niestety większość mikroorganizmów, prawdopodobnie z czystej złośliwości, w laboratorium rosnąć nie chce. Venter postanowił wykorzystać tym razem tzw. “środowiskowy strzał na ślepo” (environmental shotgun) polegający w na pobraniu próbek wody morskiej i odczytywaniu sekwencji DNA tysięcy organizmów zawartych w takiej zupie badawczej. Nie przejmował się przy tym zupełnie, do którego gatunku uzyskany DNA należy. Taki sposób badania nazywany jest analizą metagenomu, choć nazwa “DNA koktajl” byłaby pewnie bardziej seksi. To tak jakby zmielić w dużej skali wszystkie zwierzęta biegające w pobliskim lesie (włączając w to wiewiórki i pająki). W trakcie analizy komputerowej uzyskanego materiału genetycznego moglibyśmy stwierdzić z zaskoczeniem, że jedna z sekwencji DNA, bardzo przypomina fragment genomu ludzkiego… Prawdopodobnie zaginionego niedawno grzybiarza.
Podejście takie choć niestandardowe pozwala w końcu złapać DNA opornych organizmów, które w innym przypadku nigdy nie byłoby poznane. Co równie ważne, inwestorów nie interesuje czy dany mikroorganizm nazywa się tak czy inaczej. Ważne jest czy poznana sekwencja DNA pozwala na wytwarzanie nowych enzymów, które można wykorzystać np.: w przemyśle lub do produkcji leków. Do tego celu informacje uzyskane z odczytania metagenomu nadają się znakomicie. Trzeba również dodać, że ekspedycja odbywała się na własnym, luksusowym jachcie Ventera. Tak aby połączyć przyjemne z pożytecznym. Byłbym zaskoczony, gdyby w trakcie trudów pracy badawczej do niektóre próbek “DNA koktajlu” nie dostała się spora ilość innych drinków takich jak mojito, margarity czy też pina colada.
Jednakże ponad roczna balanga badawcza była dopiero przygrywką do następnego, znacznie bardziej spektakularnego, naukowego show w wydaniu Craiga. W 2005 r. Venter został współzałożycielem firmy Synthetic Genomics i rozpoczął intensywne prace nad tworzeniem nowych mikroorganizmów mogących wytwarzać biopaliwa. Już po roku producent paliw ExxonMobil wyłożył bez wahania małe 600 milionów dolarów aby móc rozpocząć pełną współpracę Synthetic Genomics.
Prace nad mikroorganizmami wytwarzającymi biopaliwa były jednak tylko środkiem do osiągnięcia znacznie ważniejszego celu. Ostateczny sukces oraz przekroczenie kolejnej granicy ludzkich możliwości Venter wraz z zespołem ogłosił w maju 2010 r.
Tego dnia Venter oficjalnie został… stwórcą. Stwórcą pierwszego w pełni sztucznie wytworzonego, samodzielnie replikującego się, organizmu żywego. Venterowi można wiele zarzucić, włączając w to przerost ambicji oraz megalomanię. Jego zażarci przeciwnicy być może nawet żartowali, że tak jak cesarz Kaligula, chciałby zostać bogiem. Jednak nikt chyba nie przypuszczał, że w końcu mu się to uda.
Sam Venter przyznał, z przekąsem, że od razu otrzymał listy z wyrazami zaniepokojenia zarówno z Watykanu jak i z Waszyngtonu. Proces tworzenia nowego organizmu trwał w tym przypadku dłużej niż 7 dni, i wymagał wsparcia licznego zespołu techników zajmujących się syntezą DNA. Jednakże w końcu stała się światłość i w pełni syntetyczny chromosom bakteryjny został wprowadzony do futerału z innej bakterii pozbawionej wcześniej własnego DNA. Można powiedzieć, że to małe oszustwo, jednak bardzo szybko syntetyczne DNA przejęło kontrolę nad procesami życiowymi nowego organizmu wymieniając jego składniki na nowe, zgodne z instrukcją swojego stwórcy. Dumny ze swojego dzieła Venter nadał nowej istocie żywej imię: Mycoplasma mycoides JCVI-syn1.0. Imię może dłuższe niż Adam lub Ewa, ale również process tworzenie różnił się trochę w szczegółach technicznych.
W tym momencie można by zakończyć opis tego bez wątpienia przełomowego eksperymentu, gdyby nie skłonność Craiga Ventera do naukowego show oraz grania na nosie establishmentowi badawczemu.
Swoim kolejnym oświadczeniem Venter potwierdził, że jest prawdziwym mistrzem w sprawianiu, że szczęki tzw. prawdziwych naukowców, z trzaskiem uderzają o podłogę.
Okazało się, że Venter prawdopodobnie pod wpływem inspiracji z “Łowcy androidów” oraz dobrej, szkockiej whisky, zostawił w DNA sztucznego organizmu swoisty znak wodny. Była to zakodowana informacja potwierdzająca syntetyczne pochodzenie nowej bakterii i odróżniająca ją od pozostałych niesyntetycznych organizmów żywych. W tajnej informacji znajdują się trzy cytaty: pisarza Jamesa Joyce’a, oraz dwóch fizyków Richarda Feynmana oraz Roberta Oppenheimera, zakodowane nazwiska 46 naukowców zaangażowanych w projekt, oraz sekretny adres e-mailowy, na który może wysłać wiadomość każdy kto odczyta informację zapisaną w DNA sztucznej bakterii. Oczywiście oburzeniu środowiska naukowego nie było granic, przy wtórze złośliwego chichotu naszego enfant terrible biotechnologii.
Craig Venter nadal pracuje bez wytchnienia nad projektami, które zaskakują, łamią stereotypy oraz zapewniają chleb zarówno portalom plotkarskim, jak i czasopismom naukowym. Po stworzeniu pierwszego w pełni syntetycznego organizmu żywego Craig znów skupił na sobie światła reflektorów i zainteresowanie opinii publicznej dzięki książce: “Życie z prędkością światła: od podwójnej helisy do początków cyfrowego życia”. W swojej książce opisuje wizję przesyłania informacji genetycznej w formie cyfrowej np.: przez internet, lub przy użyciu fal radiowych nawet z innych planet. Kod genetyczny przesłany z szybkością światła mógłby być następnie wykorzystany w celu odtwarzania białek lub nawet całych żywych organizmów na swoistych biotechnologicznych drukarkach 3D.
Według Ventera w niedalekiej przyszłości będzie możliwe przesyłanie genetycznego przepisu na szczepionkę i jej natychmiastowe drukowania w miejscu wybuchu epidemii. Jeden krok dalej jest badanie życia na Marsie i przesłanie kodu genetycznego marsjańskiego organizmu drogą radiową prosto do laboratorium na Ziemi. Biorąc pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia Ventera, powstrzymałbym się od złośliwych komentarzy i raczej zaczął wybierać garnitur na fetę powitalną z okazji wizyty pierwszego Marsjanina na Ziemi.
Obecnie Venter, któremu stuknęła niedawno, siedemdziesiątka skupia się na projektach mających wydłużyć ludzkie życia. Być może nawet bez limitu…
Zdjęcia źródło:
- https://www.theguardian.com/science/gallery/2010/may/20/craig-venter-life-pictures
- http://ranyaodeh22.wixsite.com/syntheticbiology/issues
- https://www.goodreads.com/book/show/17674969-life-at-the-speed-of-light